Feromon to słowo pochodzenia greckiego i oznacza dosłownie „nośnik podniecenia”. Są to naturalne substancje chemiczne wydzielane przez żywe organizmy, na których opiera się komunikacja zapachowa. Jednym z najważniejszych elementów tej komunikacji jest przyciąganie erotyczne, dzięki którym zwierzęta (i ludzie) dobierają się w pary.
Mimo codziennych pryszniców, litrów wylewanych na siebie perfum i dezodorantów oraz niezliczonej ilości kremów i balsamów, jakie zużywamy, feromony nadal są od nas wyczuwalne. Fakt, nie ma porównania z dawnymi czasami, kiedy ludzka woń, nie zawsze zresztą przyjemna, była wyczuwalna z daleka, ale mimo to nie da się całkowicie stłumić wydzielanych przez ciało feromonów. Naukowcy co jakiś czas publikują rewolucyjne wnioski na temat wpływu owych tajemniczych substancji na nasze życie, a producenci syntetycznych feromonów licytują się między sobą, które produkty są najskuteczniejsze. Wszystko rozchodzi się o pytanie, na ile feromony – naturalne czy syntetyczne – faktycznie wpływają na relacje damsko-męskie.
Magia feromonów nie polega wyłącznie na tym, że pozwalają – kolokwialnie mówiąc – zaciągnąć kogoś do łóżka. Poprawiają one jakość kontaktów międzyludzkich i pozytywnie wpływają na nasze życie towarzyskie, zawodowe, funkcje społeczne. Dość powiedzieć, że zwiększają zaufanie u innych, umożliwiają swobodniejszą rozmowę i nawiązywanie kontaktów, stymulują zainteresowanie ze strony innych ludzi, wzmagają szacunek i autorytet. Dzięki feromonom można zmienić swój wizerunek, stać się osobą lubianą, poważaną i – pożądaną. Można wywierać lepsze wrażenie na innych, łatwiej zjednać sobie ludzi. A w sferze erotycznej? Pomagają wzbudzić zainteresowanie płci przeciwnej, podnoszą naszą atrakcyjność, stymulują pożądanie. To świetna propozycja nie tylko dla singli wyruszających na podbój, ale także dla osób pozostających w stałych związkach, które mają ochotę wprowadzić nieco więcej żaru do przygasłego nieco domowego ogniska. Zastanówcie się więc, czy nie warto dać się wodzić za nos!